Pierwszym, co nasuwa się na myśl podczas seansu najnowszego filmu Farhadiego, jest podejrzenie, że irański reżyser postanowił utrzeć nosa wszystkim, którzy do tej pory stawiali mu zarzut kręcenia wciąż tego samego filmu. O rezultacie najpewniej wolelibyście nie wiedzieć.
,,Wszyscy wiedzą” zawiera w sobie wszystko: nieodłączną tajemnicę, ale też romans, porwanie, pościg, fiestę i rodzinne zatargi o majątek. Z czasem okazuje się jednak, że film jest wciąż ten sam, z tym że oprawiony stosem niepotrzebnych fajerwerków, a odarty z psychologicznych zawiłości swoich poprzedników. Tajemnica, filar wszystkich powstałych dotychczas filmów Farhadiego, tym razem absolutnie przygniata fabułę. Pierwszy raz reżyser pozwala jej zdominować film, absolutnie nie wykorzystując wynikającego z niej pola do społecznych obserwacji, tak świetnie eksploatowanego w ,,Co wiesz o Elly” czy ,,Rozstaniu”. Mógłby być więc ,,Wszyscy wiedzą” trzymającym w napięciu thrillerem, wokół tajemnicy oscylującym - ale nie jest. Filmem rządzi nadmiar, niestety niezamierzony (a szkoda, wyobraźcie sobie Farhadiego w kampowym wydaniu).
Nie wykluczam, że reżyser świetnie się na planie swojego pierwszego hiszpańskojęzycznego filmu bawił; na gruncie filmowym to jednak niestety wakacje w krzywym zwierciadle. Jakość filmu dziwi zwłaszcza, że to nie pierwsza fabularna podróż Farhadiego poza Iran; być może wynika z faktu, że z kolei jest to pierwsza wyprawa zupełnie z Iranem niezwiązana. W niezwykle angażującej ,,Przeszłości” śledziliśmy losy Irańczyków, którzy wyemigrowali do Francji, a niespiesznie rozsupływana zagadka okazywała się jedynie tłem dla pokoleniowego konfliktu i trudów dopasowywania się imigrantów do obcej im rzeczywistości. Oglądając ,,Wszyscy wiedzą”, trudno uwierzyć, że ten sam reżyser, który w ,,Przeszłości” potrafił tak zaabsorbować widza w gruncie rzeczy zwyczajnymi przepychankami rozbitej rodziny, poległ przy motywie starym jak świat, nie wykorzystując jego potencjału w jakiś sprytny, wywrotowy sposób.
Przyjazd Laury do ojczyzny z okazji ślubu siostry z początku wydaje się zwiastunem świetnej zabawy. Ustatkowaną po drugiej stronie oceanu kobietę wraz synkiem i dorastającą córką serdecznie witają znajomi i rodzina, przygotowująca się na weselną fiestę jednej z sióstr Laury. Wszystko zmienia się, gdy podczas przyjęcia weselnego znika młoda Irene. Machina podejrzeń rusza, a na jaw wychodzą pretensje i klasowe i ksenofobiczne uprzedzenia, skrywane dotąd pod płaszczykiem uprzejmości.
Brzmi obiecująco, prawda? Trigger, zdarcie masek - znamy to dobrze choćby z ,,Co wiesz o Elly”, studium tkwiącego w klinczu między Wschodem a Zachodem Iranu, inspirowanego antonioniowską ,,Przygodą”. Tym razem jednak Farhadi, zamiast zabawić się strukturą antykryminału, postanawia zaserwować nam wszystkie odpowiedzi na tacy. Bez obaw więc - dowiemy się, kto porwał, co łączy Laurę ze starym znajomym, i dlaczego rodzina skrywa do niego ukrytą niechęć. O ile w domykaniu wątków nie ma niczego złego, w połączeniu ze sposobem, w jaki robi to Farhadi - nadużywając słów i łącząc fakty na skróty, telenowelową manierą - kończy się nieśmieszną parodią. A szkoda.
Pierwszy akt filmu staje się symbolem tego, jak dobrze mogłaby się skończyć ta hiszpańska eskapada zarówno dla bohaterów, jak i samego Farhadiego, gdyby nie feralne porwanie. W scenach fiesty reżyser wykazuje się lekkością, wyraźnie zauroczony tamtejszym sposobem bycia, i choć bywa, że ,,przehiszpańszcza” niektóre ze scen, subtelnie przemycany humor podsuwa trop, że to co oglądamy, należy wziąć w nawias. Niestety, gdy na scenę wkracza wątek zniknięcia nastoletniej córki Laury, scenariusz skręca w niespodziewaną stronę. Penelope Cruz, Javier Bardem i Ricardo Darin usiłują jakoś sprostać swoim nakreślonym grubą kreską rolom, ale efekt jest dość komiczny; zwłaszcza ten ostatni, wygłaszając kwestie o sprawczej sile Boga, wydaje się kpić z własnej postaci, niż traktować ją na poważnie.
Nie sposób w przypadku ,,Wszyscy wiedzą” nie oceniać filmu przez pryzmat autora - dwukrotnego laureata Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny, i, przede wszystkim, mistrza niejednoznacznych, biorących pod lupę moralną kondycję człowieka fabuł. I chociaż decyzja o twórczej przeprowadzce z Iranu zapewne wynikała po części z potrzeby artystycznej wolności, na usta ciśnie się: Asghar, porque te vas?
Magdalena Narewska