Jak się okazuje, nawet trzygodzinny czas trwania i krótki czas pokazywania filmu w kinach nie zmniejsza szans „Irlandczyka” Martina Scorsese na Oscara.
„Irlandczyka” zaprezentowano widzom w piątek, podczas 57. Nowojorskiego Festiwalu Filmowego. Wielu uczestników wydarzenia żartobliwie mówiło o konieczności wypicia dużej ilości kawy, by móc dotrwać do końca projekcji – film trwa 209 minut. Mimo późnej pory, widzowie nie tylko doczekali napisów końcowych, ale i wybrali się wraz z twórcami na świętowanie do Tavern on the Green. W ciągu kilku godzin od premiery „Irlandczyk” zyskał oszałamiające 100 proc. w serwisie Rotten Tomatoes.
Za sukcesem filmu stoją kreacje aktorskie. Podobno zachwyt wzbudziła kreacja Ala Pacino, który wciela się w Jimmy’ego Hoffę. Jednak to Robert De Niro w roli Franka Sheerana będzie promowany jako gwiazda filmu. Nieco niedoceniony jest Joe Pesci wcielający się w szefa mafii Russella Bufalino. O tym, że światła reflektorów powinny się choć na chwilę skierować na tego aktora argumentuje choćby jego deklaracja, że po „Irlandczyku” przechodzi na emeryturę.
W ten sposób szanse Brada Pitta, typowanego do Oscara za rolę drugoplanową w „Once Upon a Time... in Hollywood”, którego w wyścigu być może wyprzedzi właśnie Pacino. Starszy aktor był nominowany osiem razy, wygrał w 1993 r. za „Zapach kobiety”. Natomiast w kategorii może zmieścić się także Pesci, co podzieliłoby głosy za „Irlandczykiem” i zwiększyło szanse Pitta.
Pochwały zbiera również Netflix, który zdecydował się sfinansować epickie przedsięwzięcie Scorsese i przeznaczył na produkcję „Irlandczyka” aż 160 mln dol. Aby komisja Amerykańskiej Akademii Filmowej mogła doświadczyć rozmachu, z jakim film został zrealizowany, dlatego też zdecydowano się na ograniczoną ilość projekcji kinowych. Z podobnym problemem borykała się „Roma” – mówiono, że film jest skazany na klęskę, właśnie ze względu na szybkie przejście z kina na platformę streamingową (nie mówiąc o tym, że to nieanglojęzyczny, czarno-biały film). Okazało się, że to w niczym nie przeszkodziło. Autobiograficzny dramat Alfonso Cuaróna o dzieciństwie w Meksyku zdobył 10 nominacji z czego trzy zmieniły się w nagrody: dla reżysera, operatora i najlepszego filmu obcojęzycznego.
Jak podkreślają ci, którzy „Irlandczyka” już widzieli: nawet jeśli Scorsese po Oscarach nie wróci do domu ze statuetkami, jakość samego filmu sprawia, że reżyser jest wygranym świata kina.
Joanna Barańska
Źródło: variety.com