Image
fot. kadr z filmu „Beautiful Boy”

Wczoraj pojawił się w sieci trailer zapowiadający film „Beautiful Boy”, gdzie występują m.in. Steve Carell i Timothée Chalamet. Już na podstawie krótkiej zajawki widzowie zgodnie uznają, że obaj aktorzy ruszają po należne im Oscary. Jeśli Chalamet zdobędzie nagrodę, będzie to ukoronowanie trwającej od jakiegoś czasu dobrej passy.

 

„Beautiful Boy” to nowy film belgijskiego reżysera Felixa Van Groeningena i australisjkiego scenarzysty Luke’a Daviesa. Opiera się na wspomnieniach Davida Sheffa, wydanych pod tym samym tytułem. Sheff opisał doświadczenia związane z uzależnieniem jego syna, Nica, od metaamfetaminy. Nic, tytułowy piękny chłopiec, próbuje wyrwać się z niszczącego go nałogu. Bezsilny ojciec obserwuje jego zmagania. To nie pierwszy projekt, w którym reżyser i scenarzysta opowiadają o uzależnieniu. W 2004 roku Van Groeningen nakręcił „Steve + Sky” o romansie dilera narkotykowego i prostytutki, którzy nagle zdają sobie sprawę, że nie są nieśmiertelni, a wszystko, co robią, ma swoje konsekwencje. Reżyser jest też autorem głośnego „W kręgu miłości”, o parze hippisów, których córka choruje na raka. Natomiast Luke Davies stworzył scenariusz do wstrząsającego „Candy” (2006), gdzie Heath Ledger i Abbie Cornish grają parę uzależnioną od heroiny. Ostatnio Davies napisał też scenariusz do filmu „Lion” (2016) z Devem Patelem.

 

Widzowie najbardziej czekają, by zobaczyć na ekranie duet Carell-Chalamet. Najpewniej Steve Carell po raz kolejny udowodni, że jest wszechstronnym aktorem, radzącym sobie równie dobrze w komedii, jak i w dramacie. Chalamet ostatnio świetnie radzi sobie w kinie. Wystąpił w nagradzanych i docenianych przez krytykę filmach: wystarczy wymienić „Tamte dni, tamte noce” (2017) czy „Lady Bird” (2017). Za rolę Elio Perlmana w filmie Luci Guadagnino był nominowany do Oscara. Wielu typuje, że rola Nica Sheffa przyniesie młodemu aktorowi złotą statuetkę.

 

To nie jedyna rola Chalameta w związku z Amerykańską Akademią. Niedawno, chcąc uniknąć kolejnych oskarżeń o brak zróżnicowania rasowego i kulturowego (zarzutów, dodajmy, bardzo słusznych: według badania Los Angeles Times przeprowadzonego w 2012 roku wśród 5000 członków, Akademia to: w 94% biali, 77% mężczyźni, 14% ma poniżej 50 lat, a średnia wieku to 62 lata), instytucja otworzyła podwoje dla nowych członków. Pobito kolejny rekord, bo przyjęto ich aż 928 (!). Wśród nowych członków Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej znaleźli się m.in. Daniel Kaluuya, Mindy Kaling, Gina Rodriguez czy właśnie Timothée Chalamet.

 

Jedno jest pewne: młody aktor nie daje sobie zbyt wiele czasu na odpoczynek. Angażuje się w nowe projekty i wydaje się, że blichtr Hollywoodu niespecjalnie go kusi. Timothée Chalamet ceni sobie projekty, które będą w stanie opowiedzieć ciekawą historię, a rola, którą przychodzi mu zagrać, dodaje coś nowego do jego dotychczasowej kariery. Choćby dlatego warto śledzić dalsze poczynania aktora w filmowym świecie.

 

Joanna Barańska

 

fot. kadr z filmu