Image
fot. kadr z filmu

Film w reżyserii Franco, „Zeroville” przez cztery lata leżał na półce w wytwórni filmowej. Szczęśliwie dla aktora, produkcja znalazła nowego producenta. Wszystko wskazuje na to, że Franco znów wykaże się jako reżyser.

W ciągu ostatnich kilku lat James Franco dał się poznać jako aktywny i pracowity twórca. Nie tylko występował przed kamerą, ale i reżyserował. Widzowie śledzący karierę aktora mogą pamiętać jego „Kiedy umieram” (2013), „Wściekłość i wrzask” (2014) – obydwa filmy na podstawie tekstów Williama Faulknera – czy niedawny, głośny „Disaster Artist” (2017), gdzie Franco wcielił się w Tommy’ego Wiseau, jednego z reżyserów filmu „The Room”, uznawanego za najgorszy film świata. Cztery lata temu Franco nakręcił jeszcze jeden obraz, „Zeroville”, oparty na powieści Steve’a Ericksona. Film nie trafił do dystrybucji, bo Alchemy, firma, która miała się tym zająć, wycofała się z biznesu. W efekcie „Zeroville” trafiło na półkę.

Teraz okazało się, że dla filmu jest jeszcze szansa. Wytwórnia myCinema zgłosiła się do Franco z propozycją dystrybucji. Firma działa online i jest związana z około 500 kin, które wyświetlają filmy przez nią licencjonowane. Taki los przypadnie w udziale „Zeroville”. O czym jest film? Franco wciela się tam w młodego człowieka, Joina Vikara, zafascynowanego legendą Hollywood: na ogolonej czaszce ma wytatuowane wizerunki Montgomery’ego Clifta i Elizabeth Taylor. Jest rok 1969, Vikar obserwuje koniec pewnej epoki w kinematografii amerykańskiej. W trakcie swoich wędrówek po Mieście Aniołów, główny bohater spotka wiele ciekawych osobowości: hollywoodzkiego wykidajłę Viking Mana (Seth Rogen), weterankę przemysłu filmowego Dotty (Jacki Weaver), czy femme fatale Soledad (Megan Fox). Na ekranie pojawią się także Danny McBride czy Will Ferrell.

Film Franco powinien trafić do wybranych kin we wrześniu tego roku.

Joanna Barańska

źródło: indiewire.com