Kultowy serial o szóstce przesiadującej na wiecznej kawie w Central Perk ma grono oddanych fanów na całym świecie. Mija właśnie dwadzieścia pięć lat od pamiętnego wejścia Rachel Green w sukni ślubnej do kawiarni, które zmieniło życie nie tylko Joeya i reszty, ale i oblicze telewizji. Dzięki HBO Max być może wkrótce okaże się, że „Przyjaciele” tylko were on a break!
Serial Davida Crane’a i Marty Kauffman to dziś legenda – dziesięć lat emisji w ponad stu krajach, 239 odcinków, 62 nominacje do nagrody Emmy, finałowy odcinek oglądany przez 53 miliony ludzi. Obecnie „Friendsi” przeżywają drugą młodość, a wszystko dzięki Netflixowi. Początkowo sitcom miał znaleźć się na platformie tylko tymczasowo, jednak streamingowy potentat zdecydował się wykupić licencję na stałe.
Jeśli wierzyć portalowi Hollywood Reporter, szóstka wiadomych aktorów spotkała się niedawno z twórcami sitcomu, by omówić warunki powstania kontynuacji. To zresztą nie pierwszy raz, kiedy mówi się o wznowieniu serialu. Nawet, gdy kręcono dziesiąty sezon, pomyślany jako ostatni, domykający wszystkie wątki, producenci próbowali przekonać tak scenarzystów, jak i gwiazdy „Przyjaciół” do przygotowania jedenastego. Przedsięwzięcie wymagało jednak jednomyślnej zgody wszystkich wspomnianych, której nigdy nie udało się uzyskać. Dziś na decyzję o kolejnej odsłonie spory wpływ może mieć niezwykła popularność selfie, opublikowanego przez Jennifer Aniston na jej świeżo założonym koncie instagramowym. Widać na nim całą szóstkę: Courtney Cox (Monica), Lisę Kudrow (Phoebe), Matta LeBlanca (Joey), Davida Schwimmera (Ross), Matthewa Perry’ego (Chandler) i oczywiście Aniston, czyli serialową Rachel. Inauguracyjny post tej ostatniej, o którym mowa, w rekordowym czasie przyniósł jej milion obserwatorów (na ten moment ma ich już niemal 20 mln). To niekłamany dowód, że fenomen „Friendsów” trwa nieprzerwanie także i dziś.
Tych przerażonych pomysłem wznowienia „Przyjaciół” uspokajamy, że rozmowy toczą się jednak nie wokół powstania kolejnego sezonu, a nakręcenia specjalnego odcinka. Byłby on mocnym atutem oferty startującego w maju przyszłego roku HBO Max. W założeniu miałby on wprowadzać nową widownię w podwoje mieszkania Moniki i Rachel. Po jego obejrzeniu na nowych fanów czekałoby wszystkie dziesięć sezonów, którymi HBO Max chce wzbogacić swoj bibliotekę. Musi jednak liczyć się z tym, że przyjdzie mu słono za to zapłacić – Netflix obecnie żąda... 425 milionów dolarów, a ta cena może jeszcze wzrosnąć.
Monika Żelazko