Image
fot. kadr z filmu

Duński reżyser, debiutujący w Konkursie Głównym filmem „Sons of Denmark”.  Autor mrocznego thrillera, który choć rozgrywa się w przyszłości, jest na wskroś aktualny. O politycznym radykalizmie i współczesnej polaryzacji Europy – Ulaa Salim.

Zofia Wierzcholska:  Akcja twojego filmu dzieje się w niedalekiej przyszłości. Czy „Sons of Denmark” to swoista przestroga przed tym, co nadejdzie wkrótce w Europie?


Ulaa Salim: To na pewno nie jest filmowe ostrzeżenie.  Zrobiłem ten film, bo żyjemy przecież w bardzo uprzywilejowanym miejscu na świecie. Jest wiele zalet życia w Europie, szczególnie w Danii. Mój film jest bardziej o tym, co się stanie jeśli nasze przypuszczenia, nasze obawy, staną się rzeczywistością, i co sprawia, że czujemy się w naszym otoczeniu bezpiecznie.

Twój film jest bardzo polityczny, wierzysz że kino ma silę zmieniania poglądów widzów?

Z całą pewnością. Dla mnie sama idea filmu opiera się na przekonaniu, że to nie ma znaczenia tak naprawdę skąd pochodzisz, kim jesteś, jakiej jesteś płci i jakie polityczne przekonania reprezentujesz. Wszyscy chodzimy do tego samego kina i doświadczamy tego samego po przez emocje. Każdy ten obraz rozumie jednak na swój własny sposób. Dla mnie to definicja siły kinematografii.

Myślisz, że lęk Europy przed obcym stanowi paradoksalne zagrożenie dla niej samej?

Zdecydowanie! Sądzę, że lęk sam w sobie jest groźny. Jestem pewny, że istnieją wpływowe społeczności, które propagują ten strach. Musimy mówić głośno o tym, co w polityce jest skrajnością, a co jeszcze dziś można uznać za normę.

Twój film jest bardzo aktualny. Kiedy i w jakich okolicznościach zrodził się pomysł na „Sons of Denmark”?

Główną inspiracją dla opowieści było to, co działo się na świecie przez ostatnie piętnaście lat. To lata retoryki przepełnionej nienawiścią skierowanej wobec mniejszości, co miało ogromny wpływ na dzisiejsze społeczeństwo. Dlatego, zainteresowało mnie to co nastąpi w najbliższej przyszłości; co się stanie jeśli ludzie będą kierować się tylko emocjami, strachem i przestaną myśleć racjonalnie o teraźniejszości. Myślę, że właśnie z tego biorą się największe współczesne niesprawiedliwości. Ta historia nie dotyczy tylko Danii, to historia o nas wszystkich, każdym kto żyje w Europie.

Zofia Wierzcholska