Image
fot. kadr z filmu

Rozmowa z Hannesem Baumgartnerem, reżyserem filmu „Midnight Runner”, biorącego udział w konkursie „Wytyczanie drogi” festiwalu MASTERCARD Off Camera.

Twój film został oparty na prawdziwej historii psychopaty oraz mordercy, Jonasa Widmera. Po traumatycznym dzieciństwie, trafił on do rodziny zastępczej, zaczął sportowo biegać i wiódł uporządkowane życie. Śmierć jego brata, z którym był bardzo związany uruchomiła w nim jednak pokłady agresji, które zaczął wyładowywać na nieznajomych kobietach. Dlaczego w swoim debiucie zdecydowałeś się przedstawić właśnie ten temat?

Właściwie, propozycja padła od mojego producenta, z którym studiowałem w szkole filmowej. Kiedyś był dobrze znanym biegaczem. Pewnego dnia odkrył, że podczas zawodów był na tej samej liście startowej, co morderca, którego historię opowiadamy teraz na ekranie. Bardzo go to poruszyło, dlatego przyszedł do mnie z pomysłem, który wydał się interesujący. W moich shortach, również poruszałem temat przemocy i to jak oddziałuje ona na ludzi. Badałem jak powoli wkrada się do czyjegoś życia, staje pomiędzy ludźmi i zatruwa relacje.

Czym wyróżniał się ten konkretny przypadek, że przyciągnął twoją uwagę?

Jonas wydawał się bardzo dobrze zintegrowany społecznie. Jest w bardzo dobrej pozycji – ma dziewczynę, pracuje jako kucharz, odnosi sukcesy jako atleta. Ma jednak drugie oblicze, nacechowane skłonnościami do przemocy. Patrząc z zewnątrz, te dwa wizerunki, zupełnie do siebie nie pasują. Byłem ciekaw, co ma w głowie człowiek o tak binarnej psychice. Właśnie to chciałem zbadać.

Jak bardzo byłeś wierny tej potwornej historii, która się wydarzyła? Czy wprowadzałeś jakieś znaczące zmiany?

Nie. W przypadku głównego bohatera, staraliśmy się być tak wierni rzeczywistości jak to tylko możliwe. Jednym z naszych założeń było zbadanie, czemu ta agresja powstaje. Jeśli chodzi o najbliższe otoczenie oraz członków jego rodziny, zmieniliśmy nieco opowieść. Przede wszystkim by chronić ludzi, którzy wciąż żyją.

Czy w czasie przygotowań do filmu studiowałeś psychikę mordercy oraz ludzi z podobnymi chorobami psychicznymi?

Oczywiście, to było dla mnie niezwykle istotne. Spotkaliśmy się z psychologiem, który prowadził tę sprawę. Jonasa Widmera poznał podczas jego pobytu w więzieniu. Dzięki niemu mogliśmy przekonać się, jak wyglądał świat tego człowieka. W jaki sposób funkcjonował jego złożony i nieoczywisty umysł. Uświadomiło mi to, że ocena innego człowieka wiąże się z posiadaniem szczegółowych informacji na jego temat. Trzeba być bardzo precyzyjnym. Kiedy wchodzisz do czyjegoś umysłu, zawsze okazuje się bardziej złożony, niż mogłoby się wydawać w momencie obserwacji tej osoby z zewnątrz. Spędziliśmy dużo czasu próbując zrozumieć motywy Widmera. Aż sześć lat. To było wyzwanie dla naszych umysłów. Trauma naszego bohatera częściowo spadła na nas. Rozumienie wiąże się ze współodczuwaniem. A to nie je st zdrowe.

Jak już jesteśmy w tematyce psychiki mordercy, co było największym wyzwaniem w przedstawieniu tego bohatera? Szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że istniał naprawdę.

Najtrudniejsze było to by zachować balans. Nie chcieliśmy przedstawić go jako potwora. To najłatwiejsza z możliwych interpretacji. I pierwsza myśl, jaka nasuwa się, gdy słyszymy słowo „morderca”. Nam zależało, żeby pokazać w jak sposób stał się przestępcą. Co w jego życiu o tym zadecydowało. Chcieliśmy go poznać, ale z drugiej strony, nie stworzyć obrazu ofiary. Nie usprawiedliwiać jego postępowania tym, co zdarzyło się w dzieciństwie. To też byłoby niesprawiedliwe. Zachowaliśmy pewien rodzaj chłodnego spojrzenia. Z zewnątrz. O dokumentalnym charakterze. Było to też ogromne wyzwanie dla odtwórcy głównej roli, Maxa Hubachera. Wyniszczało go to, ponieważ musiał związać się ze swoją postacią. Zejść w emocjonalne rejony, które nie należą do niego. A w tym samym czasie, jest to bardzo wymagająca rola pod względem fizycznym. Musiał dużo biegać, by stać sie wiarygodnym. Miał mieć sylwetkę profesjonalisty. Mięśnie Maxa nie były tak rozbudowane, musiał też przyzwyczaić się do innego rodzaju wysiłku. Zaczął przygotowania dwa lata temu. Nie tylko by odpowiednio wyglądać, ale też by umieć oszczędzać energię podczas długich dystansów.

Co zadecydowało o tym, że wybrałeś do roli właśnie Hubachera?

Na pewno był już dobrze zbudowany. Miał też inne fizyczne predyspozycje. Język jego ciała był bardzo silnie rozwinięty. Według mnie idealnie pasowało to do postaci, która praktycznie nie komunikuje się za pomocą słów. Podobał mi się sposób, w jaki unikał kontaktu wzrokowego. Max był też bardzo zainteresowany tematem filmu. Chciał zejść głębiej.

W jaki sposób historia Jonasa Widmera wpłynęła na ludzi w Szwajcarii?

Szczerze mówiąc, ta historia bezpośrednio mnie nie dotknęła. W trakcie tragicznych wydarzeń nie mieszkałem w Bernie. Byłem wtedy za młody, bo rozumieć co się dzieje. Pamiętam nagłówki gazet, ale w jakiś sposób byłem nieświadomy tego co się dzieje. W Bernie wszyscy ludzie to pamiętają. Również moi dziadkowie, którzy mieszkali tam w tym czasie. Są bardzo emocjonalni, gdy to wspominają. Policja szukała go ponad pół roku. To był długi okres czasu. Na ulicach panował strach.

Jak w takim razie był odebrany twój film na lokalnym gruncie?

Jest to na pewno film kontrowersyjny. Niektórzy po prostu nie lubią takiej tematyki. Inni chcą bliżej przypatrzeć się sylwetce psychopaty. Chcą, chociaż częściowo, zrozumieć rządzące nim motywy. W naszym przypadku, odbiór był zasadniczo bardzo pozytywny. Ludzie zorientowali się, że nie dajemy prostych odpowiedzi. Nie ograniczamy tej historii do pokazania prawd ogólnych, które w tym przypadku absolutnie się nie sprawdzają. Chcieli poznać szczegóły tej historii, a my im je daliśmy.

Na ekranie, relacja pomiędzy braćmi jest ukazana w sposób bardzo nieokreślony. Czasem nawet ma charakter erotyczny. Czemu zdecydowałeś się ukazać ją w ten sposób?

O relacji tych dwóch braci można by zrobić osobny film. To co było między nimi było bardzo intensywne. Traumatyczne dzieciństwo, które współdzielili połączyło ich na zawsze. Sprawiło, że byli od siebie zależni. Zrobiło z nich bliźniaków, ale również rodziców dla siebie nawzajem. Ale przy całej tej ogromnej potrzebie, by być blisko, również się nienawidzą. Bo będąc razem, łatwiej jest im pamiętać o patologicznych przejściach z przeszłości. Odżywają nieprzyjemne wspomnienia, które nie pozwalają im ruszyć naprzód. Jednak kiedy starszy z nich popełnia samobójstwo, Jonas wraz z bratem traci też cząstkę siebie. Nie pokazuje tego na zewnątrz, ale w środku czuje ból nie do wytrzymania.

Film w jakiś sposób porusza temat kryzysu męskości. Było twoim zamiarem ukazanie tego problemu?

Jest to zbieg okoliczności. Zaczynaliśmy przygotowania sześć lat temu i wtedy nie było to tak bardzo dyskutowane. Cała sprawa z akcją #metoo pojawiła się później. Ale sądzę, że film ostatecznie porusza tę kwestię. Wybraliśmy osobę, który nie jest w stanie rozmawiać o swoich uczuciach, nie pozwala sobie na okazanie słabości. Przybiera pozę człowieka silnego, atlety. Mam przed oczami obraz bohatera biegnącego w wojskowym ubraniu, z bronią na grzebiecie. Jest to widok, który dla wielu byłby synonimem ideału męskości. Spełnieniem wszystkiego co mężczyzna powinien sobą reprezentować. Jednak my wiemy, że w środku bohater jest dokładnym przeciwieństwem swojego zewnętrznego wyobrażenia. Jest słaby i bardzo cierpi. Może gdyby otrzymał odpowiednią pomoc, ktoś znalazłby sposób, w jaki mógłby uwolnić presję z jaką się zmaga, jego historia nie skończyłaby się tak tragicznie.

I jak możemy zauważyć Jonas otacza się niemal wyłącznie kobietami.

Jego relacja z mężczyznami polega na rywalizacji sportowej. Kobiety natomiast są katalizatorem jego wewnętrznych niepokojów. To przed nimi próbuje się otworzyć. Sądzi, że tylko one są w stanie zrozumieć jego wrażliwą stronę.

Główny bohater jest socjopatą, jednak nic na to nie wskazuje. Jak myślisz, czy często mijamy takich ludzi na ulicy nie zdając sobie z tego sprawy?

Uważam, że każdy ma w sobie dwie różne osobowości. To jest normalne. Twarz pokazywana publicznie, jest zupełnie inna od tej wewnętrznej. Nie uważam jednak, by wszystkie przypadki były tak ekstremalne, jak Jonasa Widmera. Wielu z nas zdaje sobie sprawę, z tych dwóch różnych osobowości, którymi dysponuje. Jesteśmy w stanie zrozumieć sami siebie. Dla niego było to zbyt trudne. Po traumach związanych z dzieciństwem i ze śmiercią brata był tak zamknięty na wszelkie bodźce, ze sam nie rozumiał uczuć, które przez niego przepływały.

Bohater bardzo szybko z dobrego, ułożonego człowieka staje się przestępcą. W jaki sposób to możliwe?

Trochę przyspieszyliśmy bieg wydarzeń w filmie. Kradzież pierwszej torebki i morderstwo dzielą tak naprawdę trzy lata. Nie jestem ekspertem, ale sądzę, że trakcie pierwszego rabunku Widmer nie myślał, że kiedyś kogoś zabije. Dopiero później odkrywa jaką przyjemność sprawia mu dominacja nad drugą osobą. I że w ten sposób, może dać ujście emocjom, które w nim drzemią.

Twój film ukazuje ciekawy aspekt sportu. Zazwyczaj jest on prezentowany jako sposób na pozbycie się złych emocji, stresu, ucieczka od problemów. Natomiast tutaj widzimy, jak umiejętności nabyte na treningach, w zasadzie, pomagają bohaterowi skutecznie napastować jego ofiary.

Sport odgrywa dla bohatera podwójną rolę. Z jednej strony jest to dla niego pewna pomoc. Daje mu cel w życiu. Kiedy biega może poczuć się wolny od emocji, które go przytłaczają. Zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę, że ze względu na brak odpowiedniej opieki w dzieciństwie, do czwartego roku życia nie umiał chodzić. Więc to, że osiągnął tak wiele, jest zdumiewające. Ale z drugiej strony to tylko przykrywka dla jego problemów. Nikt nie podejrzewałby odnoszącego sukcesy sportowca, o tak wielkie pokłady agresji.

Rozmawiała: Ida Marszałek