Image
fot. kadr z filmu

„Pamiętam to uczucie ciągłego dyskomfortu towarzyszące dorastaniu. Jakbym nie należała do świata, który mnie otacza. To ciągłe zadziwienie rzeczywistością.”- opowiada Lucía Garibaldi, reżyserka filmu „The Sharks”, który bierze udział w konkursie festiwalu Mastercard OFF CAMERA „Wytyczanie drogi”.

To jest twój pierwszy film i opowiada on o dziewczynce przeżywającej inicjację. Czemu zdecydowałaś się opowiedzieć właśnie o tym?

Pomysł z jakiegoś powodu się pojawił. Nie analizowałam tego. Dopiero kiedy rozmawiałam ze znajomym, zorientowałam się, że większość urugwajskich twórców zaczyna swoją karierę od tematów inicjacyjnych. Więc być może chodzi o podobieństwo jakie łączy mnie z bohaterką filmu. Ja też stawiam pierwsze kroki w nowym świecie, cały czas się uczę. Ale też nie zdaję sobie sprawy z wielu aspektów. Być może to mój sposób by rozpocząć tę podróż.

Tytułowe rekiny mogą być odczytywane na różne sposoby. Jakie znaczenie mają dla ciebie?

Podoba mi się, że jest wiele interpretacji tej metafory. Film nie jest czymś jednorodnym. Każdy zobaczy w nim coś innego. Moją intencją było jednak zestawienie głównej bohaterki z rekinem. Od początku pracy nad scenariuszem, wyobrażałam ją sobie jako bezwzględnego drapieżnika. Napędza ją instynkt. Jej działania są niezauważalne, jakby poruszała się pod powierzchnią. Jest szybka, reaguje natychmiast. Nie zważa na konsekwencje.

Spojrzenie kamery jest bardzo intymne, na bohaterów patrzymy przeważnie z bardzo bliskiej odległości. Czy inspirowały cię twoje własne doświadczenia związane z dorastaniem?

Niektóre elementy zaczerpnęłam z własnego doświadczenia. Pamiętam to uczucie ciągłego dyskomfortu towarzyszące dorastaniu. Jakbym nie należała do świata, który mnie otacza. To ciągłe zadziwienie rzeczywistością. Być może zostało to we mnie na tyle głęboko, że jest dostrzegalne w moim filmie. Ale nie inspirowałam się własnym życiem tworząc główną bohaterkę. Ona jest szczególna. Nie jestem taka jak ona. A nawet gdybym była, nie przyznałabym się do tego. (Śmiech) Wstydziłabym się. Pisałam tę postać siedem lat, więc nauczyłam się ją rozumieć. Ale mam z nią niewiele wspólnego.

No właśnie, główna bohaterka, Rosina, jest dość szczególną osobą. Kłębią się w niej pokłady agresji, które każą jej krzywdzić innych. Szczególnie tych, z którymi jest bardziej związana.

Bohaterka widzi przed sobą cel i musi go osiągnąć za wszelką cenę. Wypróbuje więc każdy możliwy sposób. Porywa psa chłopaka, w którym się kocha, ale później ma wyrzuty sumienia. Wiele czasu poświęca, by odnaleźć zagubione zwierzę. To jest jeszcze dziecko. Nie traktuje poważnie sytuacji, do których doprowadza. Igra sobie z innymi, wygłupia się. Ale konsekwencje mogą być poważne. Tylko, że ona tego nie widzi, bo utknęła pomiędzy dwoma etapami. Nie jest jeszcze dorosła, ale z drugiej strony jest już za duża, by takie rzeczy jej uchodziły na sucho. Wychodzi z niej taki potworek, którego przyciągają różne obrzydliwości. Daje ujście swojej mrocznej stronie. To typ bohaterki, która się nie łamie. Zawsze chciałam stworzyć silny kobiecy portret. Niektórzy pytali mnie: „Czemu ona nie płacze?” Wydawało im się, że powinna mieć taka potrzebę. Ale w przypadku męskiego bohatera, nie mieliby podobnej wątpliwości. Dlaczego mała dziewczynka musi płakać?

W filmie widać różnicę pokoleniową na przykładzie trzech kobiet: matki i dwóch sióstr. Każda z nich wydaje się mieć na uwadze tylko własne potrzeby.

Każdy z bohaterów jest zamknięty w swoim własnym świecie. Ma to wiele wspólnego z sytuacją ekonomiczną w jakiej się znaleźli. Brak wody, matka usiłująca znaleźć pracę, mała ilość zleceń dla ojca ogrodnika poza sezonem turystycznym. Robią wszystko co mogą by przetrwać. Nie jest to jednak brak zrozumienia. To jest po prostu naturalne, że każdy jest trochę egoistyczny.

W pewnym miejscu użyłaś ciekawego zabiegu. Skonfrontowałaś działanie bohaterki, z filmikami, które ogląda na Youtubie.

Podoba mi się forma klipów na Youtubie. Filmików kręconych z ręki. Użyte przeze mnie materiały są prawdziwe. Wstawiłam je, bo byłam ich fanką. Zwróciłam uwagę szczególnie na to, że ich atrakcyjność polegała na sprzeczności. Sposób mówienia i użyte obrazy były zabawne, ale to jaki przekaz za sobą niosły już nie. Był prawdziwy i zgadzałam się z nim. Moja bohaterka też jest osobą pełną sprzeczności. Jest wegetarianką, ogląda w Internecie filmiki na temat znęcania się nad zwierzętami, a później porywa psa. Zbudowałam tak tę postać, ponieważ uważam, że sprzeczność jest naszą naturą. Jest zdrowa. Szczególnie w momencie dorastania, kiedy nie zadecydowało się jeszcze, kim się jest. Obraz, który mamy przed sobą jest bardzo zamazany. Rosina bada, czego chce, doświadcza rozczarowań. Myśli jedno, a robi co innego.

Ciekawi mnie bardzo jaka jest obecnie sytuacja kina w Urugwaju. W Polsce słyszy się o nim raczej niewiele. Tak samo, jak o jego reprezentantach.

W tym roku, na festiwalu jest też inny urugwajski film o tytule „Belmonte”. Więc jak widzisz sytuacja się poprawia. Jednak określiłabym ją jako trudną. Nie mamy wielu sponsorów. Jesteśmy zależni od koprodukcji z Argentyna i Brazylią. A te kraje przechodzą właśnie przez bardzo trudny dla kultury moment. Nie wiemy jaka czeka nas przyszłość. Widoki nie są za ciekawe. Ale reprezentujemy lepszy poziom niż kilka lat temu. Produkujemy sześć filmów fabularnych rocznie. To bardzo mało. Więc jesteście szczęściarzami, że na waszym festiwalu są aż dwa z nich.

Muzyczne efekty w filmie są czysto estetycznym zabiegiem czy mają jakieś głębsze przesłanie?

Lubię myśleć, że muzyka dodaje bohaterce mocy. Jest heroiną, więc muzyka, która jej towarzyszy musi być mocna. Nie podoba mi się podbijanie uczuć postaci muzyką. Dyktować widzom co mają czuć. Muzyka podoba mi się, na tej samej zasadzie na jakiej podobało mi się użycie klipów z Youtuba. Miejsca, w których występuje, to momenty przestoju, w których bohaterka bardzo mocno doświadcza otaczającego jej świata.

Jakie to było uczucie pokazać film po raz pierwszy na Sudance Film Festival?

Niesamowite. To było piękne. Wciąż się trzęsę z emocji. Drzwi otworzyły się przede mną. I również przed kinem urugwajskim. Mój film był pierwszym z tego kraju, który został w ten sposób wyróżniony. A jest tyle utalentowanych reżyserów w Urugwaju, którzy też chcą by ich dostrzec.

Rozmawiała: Ida Marszałek