Image
fot. kadr z filmu

Mimo problemów z najnowszym filmem Woody’ego Allena – oskarżeniem reżysera o molestowanie seksualne swojej adoptowanej córki oraz kłopotów ze skompletowaniem obsady – „A Rainy Day in New York” pojawi się w kinach. Pytanie tylko, czy odbiór filmu nie będzie jeszcze bardziej sceptyczny i krytyczny niż ostatnie produkcje amerykańskiego twórcy.

Już pierwsze informacje dotyczące filmu wzbudzały kontrowersje. Informacje dotyczące fabuły „A Rainy Day in New York” wskazywały na to, że film skupiać się będzie na romansie starszego mężczyzny z nastolatką. Trzeba przyznać, że w świetle życiorysu Allena nie był to najlepszy wybór historii. Chociaż kto wie, może będzie to pewien rodzaj spowiedzi?

Jednak pamiętając lekkość, zakrawającą zresztą o płytkość, jego ostatnich produkcji śmiem w to wątpić. Chociaż oczywiście, powtarzając za tłumem: „Allen to Allen”. I, cokolwiek to tak naprawdę oznacza, grono miłośników jego kina, wciąż wspominając „Manhattan” lub „Annie Hall” i tak kupuje bilety na jego najnowsze, przyznajmy to, coraz gorsze filmy.

Poza decyzją o definitywnym odroczeniem filmu przez wytwórnie Amazon, od twórcy „O północy w Paryżu” zaczęli odwracać się również aktorzy. Zarówno Timothee Chalamet, jak i Selena Gomez – czyli część obsady filmu – przyznali, że żałują udziału w tej produkcji. Chalamet orzekł, że honorarium za rolę przeznaczy na rzecz ruchu Time’s Up – organizacji, która wspiera ofiary przemocy seksualnej.

Mimo komplikacji, w sieci pojawił się zwiastun filmu. Na swoim oficjalnym profilu na Facebooku opublikował go sam reżyser. Zwiastun nie zapowiada jednak historii romansu starszego mężczyzny i młodziutkiej dziewczyny. „A Rainy Day in New York” przypomina raczej typowo allenowską nowelkę umiejscowioną w Nowym Jorku. Oczywiście, snuje się jazz, w mieście pada deszcz, a dwoje młodych ludzi zaplątanych w filmowy biznes powoli gubi bliskość między sobą. Film zapowiada się obiecująco pod względem obsady. Zobaczymy Timothee Chalameta, Elle Fanning, Selene Gomez [sic!], Jude’a Law oraz Diego Lunę.


Po decyzji o rezygnacji z dystrybucji filmu (filmu, który kosztował, według szacunków około 25 milionów dolarów), reżyser pozwał Amazon Studios na 68 milionów dolarów za zerwanie umowy. Podobno obu stronom udało się dojść do porozumienia. Jednak dystrybutorem filmu jest włoski dystrybutor – Lucky Red. Film ukaże się we włoskich kinach na początku października, jest również możliwość, że premiera odbędzie się we wrześniu, na Festiwalu Filmowym w Wenecji. Nieoficjalne informację głoszą również, że film Allena pojawi się w polskich kinach. Póki co, nie ma oficjalnego potwierdzenia dystrybutora.

Hollywoodzkie afery związane z przemocą seksualną produkują zaskakująco duże kontrowersje i polaryzują społeczeństwo. Jedni mówią, że ofiary chcą sławy i pieniędzy, inni nie chcą oglądać produkcji tworzonych przez, bądź co bądź, przestępców. Mimo tego, że dyskusja trwa, że jest cały czas gorąca i aktualna, dwie strony nie są w stanie się porozumieć. Przestańcie zastraszać artystów, przestańcie wpędzać mężczyzn w strach przed flirtowaniem z kobietami – mówią ci pierwsi. Ale przecież nic się nie stało, ci którzy chcieli zobaczyć film Allena i tak będą mogli pójść na niego do kina. Dużo się mówi, dużo się krzyczy, a następnie zakrywa się afery i próby zmian cichym konformizmem. Czy tak jest z filmem Allena? Pamiętajmy, kiedy trzeba „zastraszać” męską część świata sztuki, wiedzmy, że doszliśmy w bardzo dziwne i nieprzyjemne miejsce.

Premiera filmu Woody’ego Allena w Polsce nie jest jeszcze znana.

Julia Smoleń