Image
fot. kadr z filmu

Wytwórnia A24 przyzwyczaiła nas do łamiących schematy gatunkowe horrorów o wyjątkowych artystycznych walorach. W Cannes kilka dni temu zatriumfował jeden z jej podopiecznych, Robert Eggers, zdobywając nagrodę FIPRESCI za ,,The Lighthouse” z Willemem Dafoe i Robertem Pattinsonem w rolach głównych.

Pamiętny pełnometrażowy debiut Eggersa, ,,Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii”, dla wielu otwiera nowy etap w historii horroru, stanowiąc emblematyczny tytuł dla nowojorskiej niezależnej wytwórni, która dała początek tak rewolucyjnym obrazom jak ,,Hereditary”, ,,Zło we mnie” czy wchodzący wkrótce na ekrany ,,Midsommar”. W kontekście kina grozy, Robert Eggers to, obok Ariego Astera, najjaśniej świecąca gwiazda A24. W ,,Czarownicy…” dekonstruując gatunkowe schematy, Eggers wziął na warsztat rozpad rodzinnych więzi, powodowany eskalacją lęków, którym bohaterowie nie są w stanie sprostać. W najnowszym filmie, który w ubiegły weekend triumfował w Cannes, reżyser ponownie udowadnia, że największy horror potrafimy zgotować sobie nawzajem - nie potrzeba do tego zjaw czy krwiożerczych monstrów.

,,The Lighthouse” to, podobnie jak ,,Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii”, podróż w przeszłość. Tym razem Eggers osadza swoją historię w XIX wiecznym Maine, jej centrum czyniąc tytułową latarnię. Tom Wake, niegdyś sprawny żeglarz, a teraz kulejący podstarzały wilk morski, zdający się skrywać jakąś tajemnicę, podejmuje się pracy jako latarnik. Jego pomocnikiem zostaje młodszy Ephraim Winslow, imający się dorywczych prac mężczyzna, którego sytuacja szybko przerasta - Wake wzbudza w nim niepokój i irytację, a do tego podział obowiązków godzi w jego honor.

Odosobnienie, związane z pracą na latarni morskiej, inspiruje ekstremalne wizje. Eggers, zamiast obrać kurs na dramat samotności, wzorem naszego naczelnego polskiego nowelisty, decyduje się przedstawić mrożące krew w żyłach konsekwencje rosnącego napięcia, w swoim utrzymanym w monochromatycznych barwach filmie portretując proces popadania w zbiorowe szaleństwo.
W uzasadnieniu werdyktu jeden z jurorów nazwał występy Willema Dafoe i Roberta Pattinsona ,,najlepszymi w karierze”. Biorąc pod uwagę imponującą filmografię pamiętnego Bobby’ego Peru, stwierdzenie to wydaje się co najmniej odważnym. Jak wynika z recenzji, ,,The Lighthouse” to film, którego środek ciężkości spoczywa na aktorstwie - jeśli więc w istocie panowie stanęli na wysokości zadania, możemy spodziewać się prawdziwego fajerwerku w świecie kina grozy.

Krytycy podkreślają również mistrzostwo udźwiękowienia, tak istotnego dla gatunku, a w przemyśle filmowym często traktowanego po macoszemu. Wtóruje im jury, określając film Eggerta, ,surowym dziełem sztuki o pięknych czarno - białych zdjęciach, napędzanym dźwiękowym pejzażem, który wybrzmiewa jak syrena mgłowa”. Nie wiadomo jeszcze, czy film znajdzie polskiego dystrybutora.

Magdalena Narewska
źródło: Variety, The Guardian