Image
Netflix

Najnowsze dzieło Martina Scorsese „Irishman” będzie nie tylko najdroższe w karierze reżysera, ale też najdłuższe. Właśnie ogłoszono, że film potrwa monumentalne 210 minut, czyli 3 i pół godziny.

Choć pytanie „kto to wytrzyma?” ciśnie się na usta, Scorsese z pewnością zrobi wszystko, by widz ani przez chwilę się nie nudził. Zadba o to przede wszystkim zaufana obsada, w której znalazła się prawdziwa aktorska śmietanka: Robert de Niro, Al Pacino oraz Joe Pesci. W kluczową rolę – pracującego na zlecenie włoskiej mafii zabójcę i weterana II wojny światowej, Franka Sheerana – wcieli się gwiazda „Taksówkarza”. Joe Pesci zagra mafijnego bossa, a Pacino przywódcę związków zawodowych Jimmy’ego Hoffa, którego tajemnicze zaginięcie do dziś pozostaje tajemnicą. Ponadto w „Irishmanie” wystąpią także: Harvey Keitel, Bobby Cannavale, Anna Paquin i Ray Romano.

Tytułowy Irlandczyk pojawia się w filmie już jako starszy człowiek, który wspomina swoje dotychczasowe życie. Martin Scorsese nie zdecydował się zastąpić w retrospekcjach dojrzałych już aktorów ich młodszymi odpowiednikami, lecz sięgnął po osiągnięcia najnowszych technologii. Zarówno Robert De Niro, jak i Joe Pesci otrzymają w „Irishmanie” nowe, cyfrowo odmłodzone oblicza, które były głównym powodem drastycznego wzrostu kosztów produkcji. Jak zapowiadają sami aktorzy, a udowadnia udostępniony już w sieci zwiastun, pieniądze te nie poszły na marne. Komputerowo oczyszczone ze zmarszczek twarze gwiazd wyglądają zaiste imponująco. Nic w tym dziwnego – technika cyfrowego odmładzania zdecydowanie poszła w ostatnich latach naprzód, czego doskonałym przykładem był wygląd Samuela L. Jacksona w „Kapitan Marvel”.

Pytaniem pozostaje jednak czas trwania produkcji. Czy współczesny widz, mający problem ze skupieniem uwagi, wiecznie rozpraszany przez telefon komórkowy i media społecznościowe, wytrzyma 210 minut projekcji? „Irishman” jest uważany za jeden z najdłuższych amerykańskich filmów mainstreamowych, jakie kiedykolwiek powstały. Trzy i pół godzinne seanse nie są niczym dziwnym dla wielbicieli art-house’u i slow cinema, ale jak wysiedzi je zwyczajowy klient multipleksów?

„Irishman” wzbudził także wątpliwości wielkich sieci kinowych. Punktem spornym nie był jednak czas trwania filmu, lecz sposób jego dystrybucji. Siłą napędową dzieła jest bowiem Netflix, który planuje udostępnić je na swojej platformie. Wygląda na to, że medialny gigant przyjmie podobną strategię, jak w przypadku „Romy” Alfonso Cuarona. Najpierw film pokazany zostanie na światowych festiwalach („Irishman” pojawi się już 27 września na New York Film Festival), następnie wejdzie do bardzo ograniczonej ilości kin (1 listopada), a potem pojawi się na samym Netflixie (27 listopada). Niewątpliwie jest na co czekać, a okres oczekiwania można umilić sobie powtórką innych dzieł Martina Scorsese, które również nie należą do najkrótszych: „Wilk z Wall Street” – 180 minut, „Casino” – 178 minut czy „Gangi Nowego Jorku” – 167 minut.

Kaja Łuczyńska


Picture author
Netflix