Image
Netflix

Wiele filmowych przebojów tego roku, za swoich głównych bohaterów obiera skonfliktowanych i cierpiących mężczyzn. Przytłoczeni dominującymi wzorcami i społecznymi oczekiwaniami protagoniści, zrzucają na ekranie maski twardzieli by ukazać swoje subtelniejsze oblicze. Stanowią także istotny głos w dyskusji o niepokojącym fenomenie „toksycznej męskości”.

Toksyczna męskość ma teraz swój czas, a spora w tym zasługa 45. prezydenta USA, który zdaniem wielu jest ucieleśnieniem tego terminu. Samo zjawisko nie jest jednak nowe. Jako pierwszy, jeszcze w latach 80., opisał je profesor psychologii Shepard Bliss i określał tym terminem sposób, w jaki mężczyźni są zachęcani przez społeczeństwo do ukrywania pewnych niepożądanych elementów swojej osobowości, przede wszystkim sfery emocjonalnej i uczuciowej. „Prawdziwy” mężczyzna powinien być chłodny, zdystansowany i racjonalny, nie wolno mu zbyt intensywnie i często wyrażać swoich uczuć. Zdaniem Blissa takie oczekiwania powodują, że skrywane przez mężczyzn emocje wybuchają ze zdwojoną siłą, a eksplozje te przybierają często brutalną i pełną przemocy formę. Ukuty przez Blissa termin powrócił do powszechnej świadomości ponad 30 lat później – nie tylko za sprawą Donalda Trumpa i jego oburzających wypowiedzi oraz zachowań – lecz także przy okazji głośnej afery #metoo. Media wręcz zasypywane były doniesieniami o kolejnych bulwersujących zachowaniach, z których wiele określanych było właśnie jako konsekwencje wspomnianej toksycznej męskości.

Tegoroczne kinowe przeboje często brały na warsztat męskich bohaterów, ich skomplikowane motywacje oraz skonfliktowaną psychikę. Na ekranie pojawiali się (i jeszcze przez jakiś czas pojawiać się będą) pogrążeni w kryzysie ojcowie, pełni buzujących uczuć twardziele oraz poszkodowani przez los i społeczeństwo szaleńcy, starający się za wszelką cenę dopasować do obowiązujących norm. „The Irishman” – wielki hit Netflixa, który już wkrótce zawita do wybranych polskich kin, a następnie trafi do Internetu – skupia się przede wszystkim na postaci Franka Sheerana (Robert De Niro), weterana II wojny światowej pracującego jako płatny morderca na usługach mafii. Jak w jednym z wywiadów zdradziła producentka filmu, Jane Rosenthal: „To, co oglądamy w "Irlandczyku" to toksyczna męskość oraz efekty tego, co dzieje się, gdy ktoś wybiera inną rodzinę zamiast swojej własnej rodziny nuklearnej.” Rzeczywiście, Frank większość filmu spędza przekonany, że wszystkie jego działania są zgodne z obowiązującym wzorcem zachowania prawdziwego mężczyzny. Jest oschły, patriarchalny i dominujący. Jego postawa nie przynosi jednak spełnienia, lecz staje się raczej źródłem cierpień – zarówno dla samego bohatera, jak i jego najbliższego otoczenia.

Podobnym tropem idzie także “Historia małżeńska”, w której Charlie Barber (Adam Driver) odnosząc zawodowy sukces, ponosi porażkę jako mąż i ojciec. Głos w sprawie zabiera również „Pewnego razu… w Hollywood” – najnowszy film Quentina Tarantino. Rick Dalton (Leonardo DiCaprio) i Cliff Booth (Brad Pitt) tylko na pozór są twardzielami – w rzeczywistości bliżej im do postaci subtelnych wrażliwców, pełnych obaw o przyszłość oraz poczucia porażki. Warto dorzucić do tego zestawienia także niezwykły film „Honey Boy”, za pośrednictwem którego aktor Shia LaBeouf stara się uporać z traumami z dzieciństwa, jakie zafundował mu skłonny do przemocy ojciec. W niejednoznaczny sposób do tematu toksycznej męskości odnosi się bijący rekordy popularności „Joker”, którego główny bohater usilnie stara się wpasować w ogólnie przyjętą „normę”, jednak gdy to nie wychodzi, zanurza się w swoim szaleństwie stając się ikoną potężnego ruchu przeciwników niesprawiedliwej rzeczywistości. Dyskusja o tym, czy grany przez Joaquina Phoenixa Arthur Fleck jest przykładem pokrzywdzonego przez los bohatera, cierpiącego na zaburzenia psychiczne na skutek przeżytych w dzieciństwie krzywd czy może osławionym „incelem”, zachęcającym sobie podobnych do zbrojnego powstania, nie znalazła jeszcze swojego rozstrzygnięcia.

Choć na swoje premiery czekają także filmy diametralnie inne, oferujące zupełnie przeciwne spojrzenie na rzeczywistość – na przykład „Małe kobietki” Grety Gerwig oraz „Bombshell” z Charlize Theron – to wyraźnie widać, że w Hollywood szczególną popularnością cieszyły się ostatnio narracje o skonfliktowanych mężczyznach, skrywających wzburzony ocean uczuć i emocji pod płaszczykiem bycia nieczułym twardzielem.

Kaja Łuczyńska

Źródło: indiewire.com

Picture author
Netflix