Image
fot. kadr z filmu

W ciągu ostatnich dwóch-trzech lat komedie romantyczne przeżywają swój wielki powrót. Coraz to nowe tytuły pojawiają się na platformach streamingowch i praktycznie zaraz zapowiadane są ich spin-offy i kontynuacje. Dlaczego kinowa miłość jest znów tak popularna?

Klasyki komedii romantycznej datowane są na przełom lat 80. i 90. Wtedy do kin weszły takie hity, jak „Kiedy Harry poznał Sally” (1989), „Bezsenność w Seattle” (1993), „Masz wiadomość” (1998), „Pretty Woman” (1990) czy „Notting Hill” (1999). Filmy pozwoliły też na rozwój karier Toma Hanksa, Meg Ryan czy Julii Roberts. Te opowieści o miłości nie tylko pozwalały widzom na emocjonowanie się losem bohaterów i utrwalały wiarę w happy end – dodatkowo były jeszcze dowcipne i subtelne. Niestety, późniejsze dekady to równia pochyła. Komedie romantyczne skręciły w stronę rubaszności, dosłowności i głupkowatych wątków. Naturalnie, można znaleźć kilka chlubnych wyjątków, ale na jakiś czas filmowe romanse – zwłaszcza te polskie – stały się synonimem obciachu.

Ostatnie dwa lata przyniosły jednak zwrot w postrzeganiu komedii romantycznych. Zapracowały na to nie tylko kinowe przeboje, ale i filmy kręcone jedynie pod platformy streamingowe. Nawet te mniejsze produkcje cieszą się ogromnym wzięciem. Netflix podaje, że w 2018 roku ponad 80 milionów ludzi obejrzało oryginalne komedie romantyczne realizowane na potrzeby samego serwisu. W tym samym roku opowiadająca o perypetiach miłosnych komedia „Crazy Rich Asians” zarobiła ponad 230 milionów dolarów. To nie byle jaki wynik – zwłaszcza dla produkcji z gatunku, który w ostatnich latach uznawany był za chłam. Na przełom w postrzeganiu filmowych romansów wskazuje także rozpoczęcie działalności nowego festiwalu filmowego. Rom Com Fest w Los Angeles ma zrzeszać wielbicieli gatunku, którzy ostatnio byli spychani na margines.

- Filmy o superbohaterach mają swój fandom. Wielbiciele komedii romantycznych nigdy nie mieli podobnej możliwości, żeby poznać innych fanów gatunku. Chciałam im to umożliwić - mówi portalowi Indiewire Miraya Berke, dyrektor kreatywna festiwalu.

A trzeba przyznać, mają o czym rozmawiać. Tylko w streamingu pojawiły się produkcje, które, choć nie wymagają intelektualnej gimnastyki, skłaniają do refleksji. Hitowe tytuły ostatniego roku, czyli „To All the Boys I’ve Loved Before” czy „Sierra Burgess Is a Loser” pokazują, że miłość może stać się udziałem też osób wykluczonych w różny sposób: nieprzystosowanych społecznie czy niedopuszczanych do różnych kręgów socjalnych przez swój wygląd. Komedie romantycznie opowiadają o poważnych problemach w sposób lekki i łatwo przyswajalny. To sprawia, że oglądając te filmy czujemy, że dowiadujemy się czegoś o konkretnej kwestii, więc nie całkiem marnujemy czas na głupoty, ale też nie czujemy pełnego ciężaru problemu, co pozwala nam się zrelaksować przy oglądaniu.

O tej ostatniej kwestii mówią organizatorki Rom Com Fest. Podkreślają, że moc filmów o miłości tkwi między innymi w tym, że zwyczajnie pomagają widzom poczuć się lepiej. Reżyserka Laura Madalinski, której debiut filmowy przypadł właśnie na Rom Com Fest, mówi: - Komedia romantyczna to taka bezpieczna przestrzeń, w którą możesz wejść bez obaw. Oglądając film nie martwisz się, że ktoś umrze. Możesz przejmować się losem bohaterów bez lęku, że to, co się z nimi stanie, złamie ci serce. Dostaniesz szczęśliwe zakończenie. To daje wielką moc – przekonuje reżyserka.

Ale skąd ten renesans? Komedia romantyczna XXI wieku jest świadoma zużycia wątków, na których opierały się jej poprzedniczki z lat 80. czy 90. poprzedniego wieku. Rozumie, że widzowie czują się zmęczeni przemieleniem niektórych motywów, dlatego nie boi się eksperymentować. Wprowadza wątki związane z reprezentacją. Pokazuje różne rodzaje miłości między zróżnicowanymi typami ludzi. Zajmuje nowe przyczółki, zwyczajnie zapraszając do swojego lekkiego, romansowego świata ludzi, których historii jeszcze nie opowiedziała.

- Myślę, że ludzie tego potrzebują, zwłaszcza te społeczności, które nie są zazwyczaj reprezentowane w filmach – tłumaczy Madalinski portalowi Indiewire. - Szukają czegoś, co zarówno da im siłę, ale i poprawi nastrój. To po prostu miłe zobaczyć siebie na ekranie. I to jeszcze w historii, która ma szczęśliwe zakończenie.

Joanna Barańska

Korzystałam z artykułu Kate Erbland pt. The Rom-Com Returns: How Classic Charm and a Changing Landscape Are Resurrecting a Treasured Genre [dostęp: https://www.indiewire.com/2019/06/rom-com-resurgence-genre-changing-1202151066/]