Burza blond loków, twarz porcelanowej lalki, figura - niezmiennie od lat - godna jej koleżanki Barbie. Figlarne spojrzenie, ale z błyskiem inteligencji. I 21 godzin wywiadu, by powstały 133 minuty podsumowujące 80 lat spędzonych w świecie Hollywoodu. Przed Państwem – „Jane Fonda in Five Acts”, Sundance'owy dokument o życiu gwiazdy. Trailer już w sieci!
Dziś prawdopodobnie większość widzów zna ją jako Grace Hanson z Netflixowego serialu „Grace i Frankie” (2015-?). Amerykańska aktorka ma jednak na swoim koncie kilka naprawdę ikonicznych występów. Jeden z nich to tytułowa „Barbarella – królowa galaktyki” (1968). Kontrowersyjny projekt Rogera Vadima (zresztą, pierwszego męża Fondy) obecnie ma status kultowego i uchodzi za klasykę filmowego kampu, a jej samej zapewnił tytuł BB made in USA. Rok później zagrała u Sydneya Pollacka w sławnym „Czyż nie dobija się koni?” (1969), a już po kolejnych dwóch latach mogła unieść w górę Oscara, otrzymanego za pierwszy plan w thrillerze „Klute” (1971) Alana J. Pakuli. Na kolejne wyróżnienie ze strony Akademii nie musiała czekać zbyt długo – w 1978 ponownie nagrodzono ją za rolę wolontariuszki Sally w traktującym o konflikcie wietnamskim „Powrocie do domu” Hala Ashby’ego. O tym, że z wiekiem nie traci swej aktorskiej werwy i wciąż potrafi zawładnąć srebrnym ekranem, mogli przekonać się wszyscy oglądający „Młodość” (2015) Paolo Sorrentino, gdzie brawurowo zagrała epizod Brendy Morel – gwiazdy, która po latach zjawia się tylko po to, by powiedzieć miłości swojego życia prosto w oczy, co tak naprawdę o nim myśli.
Ta sztuka, wydobycia z Jane Fondy prawdy o niej samej i świecie, który ją otacza, udała się również twórcom wspomnianego dokumentu, którego trailer już krąży po sieci. O niesamowitej Jane opowiadają tutaj także jej przyjaciele – Robert Redford, Lily Tomlin, Tom Hayden i Ted Turner. Dokument odsłania wiele twarzy tej wspaniałej aktorki – również instruktorki fitness, a przy tym działaczki antywojennej, obrończyni praw zwierząt i aktywnej feministki. Fonda to postać mieszcząca w sobie olbrzymie sprzeczności. Gdy z zapałem wygłaszała feministyczne wykłady na uczelniach i walczyła wraz z Marlonem Brando o równe prawa dla Indian, sama miotała się w niewoli następnego patriarchalnego związku. Wielokrotnie protestowała też przeciwko agresji militarnej, choćby w Jerozolimie, ale nie przeszkodziło jej to w wyznaniu dziennikarzom, że żałuje braku możliwości nawiązania romansu z Che Guevarą („Cóż to musiał być za mężczyzna!”). To cała Jane Fonda – co więcej, pytana o tak nieziemski wygląd utrzymujący się pomimo upływu kolejnych lat, z rozbrajającą szczerością odpowiada, że to zasługa licznych operacji plastycznych i... marihuany, która znakomicie konserwuje!
„Nigdy nie jest za późno, by zacząć od nowa. Za późno, żeby być szczęśliwym” – to optymistyczne motto samej aktorki było wiele razy wystawiane przez jej życie na nieraz straszliwe próby. Jako córka gwiazdora, który zresztą nigdy zbytnio nie interesował się swoimi dziećmi, dorastała w blasku fleszy. I w takich też warunkach zastała ją wiadomość o śmierci matki, cierpiącej na chorobę afektywną dwubiegunową, która poderżnęła sobie gardło brzytwą w szpitalu psychiatrycznym. W młodości Jane została zgwałcona, cierpiała na bulimię, całą dorosłość spędziła zaś na leczeniu się z kompleksów, między innymi poprzez małżeństwa z kolejnymi mężczyznami. Jak przyznaje przed kamerą: „Byłam córką Henry’ego Fondy, więc wszystkim wydawało się, że moje życie to american dream. Ale większość tego snu to był po prostu mit”. Z ojcem symbolicznie pogodziła się na planie filmu „Nad złotym stawem” (1981), który sama wyprodukowała. To właśnie temu tytułowi zawdzięcza on zresztą swojego Oscara za pierwszoplanową rolę męską, jakiego dostał na kilka miesięcy przed śmiercią. Statuetkę odbierała w jego imieniu wzruszona córka.
„Jane Fonda in Five Acts”, dokument w reżyserii Susan Lacy, miał swoją premierę na tegorocznym festiwalu w Sundance. Na ekrany amerykańskich kin studyjnych wejdzie 24ego września.
Monika Żelazko
fot. kadr z filmu "Młodość"