Image
Kadr z filmu "Twój Simon"

„Twój Simon” wyznacza nową tendencję w kategorii kina LGBT. Nie znajdziemy tu wielkich dramatów czy wykańczających emocjonalnie scen. Można wręcz powiedzieć, że film jest rozkosznie wzruszającą opowieścią dla młodych ludzi, przypominającą te kręcone przez Johna Hughesa w latach 80.

Tytułowy Simon to siedemnastolatek mieszkający z rodzicami i młodszą siostrą w domu na typowym, amerykańskim przedmieściu. Co rano jedzie samochodem do szkoły, po drodze zabierając trójkę swoich najlepszych przyjaciół. Simon właściwie niczym się nie wyróżnia, choć, jak przyznaje w sekwencji otwierającej film, ma pewien sekret – jest gejem. Nie można powiedzieć, że jego otoczenie wywołuje lęk przed coming outem: rodzice są kochający, przyjaciele podobnie. Mimo tego Simon nie chce się ujawniać. Wyjątek czyni dla anonimowego internetowego znajomego, Blue, który zdecydował się na swój coming out w blogowej notce. Dwaj chłopcy zaczynają korespondować, choć żaden nie zna tożsamości drugiego.

Reżyser Greg Berlanti, ekranizując powieść Becky Albertalli „Simon oraz inni homo sapiens”, nie zdecydował się na wprowadzenie zaskakujących zwrotów akcji. Myślę, że można nawet powiedzieć, że „Twój Simon” to dość przewidywalna opowieść: kryzys nadchodzi wtedy, gdy się go spodziewamy, a uderzenie przychodzi ze strony, która od początku sprawiała trudności. Nie znaczy to jednak, że film jest nudny albo banalny, wręcz przeciwnie. Jego zaletą jest brak pretensjonalności czy wielkich aspiracji do kina artystycznego. Promocja „Twojego Simona” opierała się m.in. na haśle „wszyscy zasługują na wspaniałą historię miłosną” – i rzeczywiście, film chce pełnić rolę opowieści miłosnej dla każdego, co udaje mu się z dużym powodzeniem.

„Twój Simon” opowiada o zakochanym nastolatku i czyni to w sposób dość prosty, zabawny, ale i emocjonalny. O tym, że historia tak dobrze „zagrała” zadecydował aktorski zespół – na uwagę zasługuje nie tylko świetny Nick Robinson w tytułowej roli, ale i wszyscy pojawiający się na ekranie jako jego najbliżsi. Pozytywnie zaskoczyli mnie Jennifer Garner i Josh Duhamel jako rodzice Simona. Matka i ojciec głównego bohatera występują w dwóch najbardziej emocjonalnych scenach po coming oucie swojego syna. Nie zawaham się powiedzieć, że to bardzo piękne sekwencje – matka, psychoterapeutka, nie traktuje swojego syna jak „przypadek”, ale wprost mówi mu, żeby „nabrał powietrza”, bo już zbyt długo je wstrzymywał. Ojciec natomiast to przykład „męskiego mężczyzny” i widzowie oczekują, że zareaguje na wyznanie syna w niezbyt przyjemny sposób. Okazuje się, że w tym punkcie film nie zamierza spełniać oczekiwań widzów.

Pełen wdzięku zespół tworzą też licealni przyjaciele Simona (tu pojawia się m.in. Katherine Langford, znana widzom jako Hannah Baker z „13 Reasons Why”). Na Leah, Abby i Nicku opiera się humorystyczna część filmu, na przykład zabawna sekwencja, w której Simon rozważa, jak wyglądałby świat, gdyby dzieci musiały przyznawać się rodzicom do swojej heteroseksualności. Przyjaciele także są istotnymi czynnikami w procesie dojrzewania głównego bohatera, który obserwujemy na ekranie. W pewnym momencie Simon, postawiony pod ścianą, decyduje się postawić swoje dobro nad uczuciami przyjaciół – i ponosi tego konsekwencje. Bliscy opuszczają go, mimo że to trudny dla niego emocjonalnie okres.

I tu w pełni wybrzmiewa to, co różni filmy takie jak „Twój Simon” od dotychczasowych tendencji widocznych w kinie LGBT. Opowieść o Simonie Spierze to pozbawiona nadmiernego dramatyzmu i wykańczających emocjonalnie zwrotów akcji historia życia zwyczajnego nastolatka, który przeżywa swoje wzloty i upadki. Simon kocha, chadza z przyjaciółmi na imprezy, boi się ujawnienia swoich tajemnic, przebiera się za Johna Lennona, albo ukrywa przed młodszą siostrą, że przygotowywane przez nią potrawy są niejadalne i zajada te kulinarne katastrofy. Każdy, kto po prostu lubi dobre opowieści o życiu (i romanse!) może wybrać się do kina na „Twojego Simona” bez obaw, że oglądana historia złamie mu serce – to mogę obiecać.

Joanna Barańska